Kochałem "Top Gear". Jeremy Clarkson udzielił pierwszego wywiadu odkąd BBC zdecydowało się nie przedłużać jego kontraktu. Dziennikarz stwierdził, że wyrzucenie go z programu "Top Gear" było "całkowicie z jego winy i głupoty". Były prowadzący motoryzacyjnego show w udzielił tego wywiadu w programie radiowym Chrisa Evansa w stacji Cześć Bracia, postanowiłem opisać moją historię ze związku z samotną mamuśką. Postaram się w miarę skrócić ten wpis, aby Wam nie przynudzać, ale mimo to i tak krótki nie będzie. CZAS I MIEJSCE AKCJI: Duże polskie miasto. BOHATEROWIE: Ja- 38 lat i Ona- 33 lata (plus dzieciak 11 lat) KATEGORIA: Dramat/ horror. Postać matki w życiu psychicznym człowieka tworzy złożony obraz, wywołujący często skrajnie sprzeczne, trudne do pomyślenia i wypowiedzenia emocje. A jednak to relacja z postacią macierzyńską, z całym towarzyszącym jej ładunkiem wspomnień i emocji, w znaczącym stopniu nadaje kształt funkcjonowaniu dziecka w przyszłości. Psychiczne konsekwencje tego jaka była (jest) matka 39 odpowiedzi na pytanie: nie lubię swojej matki. ja swojej też nie trawie, ale coż – to moja mama, ale wkurza mnie do czerwonosci! : ( ( dobrze, ze to napisalas. Pewnie, masz prawo tak sie czuc: (. na pewno będziesz lepszą matką i nie będziesz popełniała błędów Twojej matki…. Grzegorz Markowski urodził się 23 września 1953 r. w Józefowie. Gdy miał 15 lat, po raz pierwszy został ojcem. Jego związek z matką Piotra szybko się zakończył Vay Nhanh Fast Money. Ben Ford, który porzucił żonę dla… swojej matki, twierdzi, że uprawianie z rodzicielką seksu nie jest wcale kazirodztwem, gdyż oboje poznali się dopiero, gdy był dorosły. 51-letnia Kim West oddała do adopcji swojego syna zaledwie tydzień po jego narodzinach. W 2013 roku 30-letni Ben odszukał ją i wysłał do niej list. W ten sposób dopiero po 30 latach mieli okazję się poznać. Nie wiedzieli jednak, że pojawi się między nimi tak silna… chemia. 51-letnia Kim i 32-letni Ben od dwóch lat są parą i nie ukrywają, że chcieliby wziąć ślub i mieć razem para mówi o Genetycznym Pociągu Seksualnym (Genetic Sexual Attraction), jest to termin przyjęty na określenie uczuć osób spokrewnionych, które poznały się w wieku dorosłym. Po tym, jak Ben wysłał pierwszy list do swojej matki dwa lata temu, nastąpiła wymiana mailowa, później spotkanie. Kim mówi, że gdy zaczęła rozmawiać z Benem, miała wrażenie, że znają się od lat. Potem jednak zdała sobie sprawę, że jej 30-letni syn pociąga ją zarabiał £60 tys. tygodniowo. W więzieniu może liczyć na £11,5 na tydzień51-letnia Kim zdawała sobie sprawę, że to coś niewłaściwego, zaczęła czytać więcej na ten temat i znalazła w internecie artykuł o GSA. Był to dla niej przełom, po którym przestała mieć już wyrzuty sumienia ze względu na swoje uczucia do syna. „To nie kazirodztwo, to GSA. Jesteśmy jak ziarna grochu w łupinie i chcemy zostać razem. Wiem, że ludzie są zdania, że to obrzydliwe, że powinniśmy się kontrolować, ale gdy się zakochasz, możesz oddać za to wszystko. Jest to jedna z niewielu szans w życiu, z której ani Ben ani ja nie mamy zamiaru zrezygnować. Poza tym seks z moim synem jest niesamowity” - wyznała skutecznie zepsuć sobie seksChcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected] Kto stoi za sukcesem sławnych twórców? Często nikt, ale równie często wymagający, potrafiący zmotywować lub zainspirować do pisania rodzic. Dziś o matkach, które miały znaczący wpływ na pisarzy. Z tym, że na ukształtowanie pisarzy, tak jak wszystkich ludzi, miały wpływ ich matki, chyba nikt nie będzie polemizował. Zarówno te wyjątkowo wymagające i surowe, jak również te łagodne, troskliwe i opiekuńcze nierzadko odgrywały decydującą rolę w wyborach pisarza. Próby sprostania stawianym przez nie wymaganiom czy - wręcz przeciwnie - zbuntowanie się przeciw nim pchnęły niejednego młodego człowieka w samo epicentrum zmagań z literaturą. Marcel Proust z matką i bratem (France © BnF). Zdj. 2. Matka Marka Twaina (France © BnF). Właśnie po śmierci matki Marcel Proust rozpoczął pisanie swojego opus magnum w siedmiu tomach. Niektórzy krytycy literaccy zakładają, że gdyby nie stawiała mu wysokich wymagań, gdyby wciąż go nie kontrolowała (w swoich listach do syna prosiła o szczegółowe raportowanie jej, jak spędził dzień - zostawiała nawet miejsca wykropkowane, gdzie miał wpisać, o której wstał, wrócił do domu i położył się spać), nie napisałby W poszukiwaniu straconego czasu. Są tacy, którzy przekonują, że nawet po śmierci matki dążył w znacznej mierze do tego, by ją zadowolić poziomem swoich prac. Zdj. 3. Marguerite Duras z matką (© Collection Jean Mascolo/Sygma/Corbis). Zdj. 4. Sylvia Plath z matką i bratem (© W inny sposób mama wpłynęła na Sylvię Plath. Relacja poetki z matką stała się niemal legendarna po tym, jak opublikowano ich korespondencję i autobiograficzną powieść Plath Szklany klosz, w której roi się od zdań z mniej lub bardziej niedomówioną pretensją: „Matka siada na skraju łóżka, kładzie rękę na moje udo. Jest pełna miłości, pełna wyrzutów” czy „Wyobrażałam sobie twarz matki - blady księżyc ze zbolałym wyrazem twarzy...”. Na szczęście inni pisarze i poeci miewali lepsze relacje z matkami. Przykładem synowskiej bliskości jest Juliusz Słowacki, który marce zwierzał się, pisał do niej setki listów i adresował do niej wiele swojej poezji. Czule o matce pisał też Albert Camus: "Moja matka też była taka, jakby przygaszona, i to w niej kochałem, i zawsze chciałem z nią być razem. Minęło osiem lat, a nie mogę powiedzieć, że nie żyje. Gasła tylko coraz bardziej i kiedy odwróciłem się już jej nie było". W podobnym tonie refleksje snuje amerykańska pisarka Joyce Carol Oates: "Matka cię kocha niezależnie od wszystkiego i zawsze ci wybaczy, tyle że któregoś dnia ta jej miłość wygasa i odtąd już żyjesz na własną rękę". Zdj. 5. Stephen King z matką (Foto z Zdj. 6. Agatha Christie jako mała dziewczynka. Agatha Christie z kolei dodaje: "Nie ma nic, co równałoby się z miłością matki. Nie zna żadnych praw, żadnej litości. Bez skrupułów i bez wahania niszczy wszystko, co stanie jej na drodze". Według Marguerite Duras "nasze matki na zawsze pozostaną dla nas najdziwniejszymi, najbardziej szalonymi osobami, jakie spotkaliśmy". Coś o tym szaleństwie wiedział też Salinder, który powiedział, że "wszystkie matki są trochę szalone". Mark Twain przyznawał z kolei, że "moja matka miała ze mną sporo kłopotów, ale chyba jej się to podobało". Ilustr. 1. George Eliot z rodzicami (Jonathan Budington 1796). Ilustr. 2. George Herbert z matką (Charles West Cope 1811-1890). George Eliot wspominała: "Życie zaczynało się dla mnie co dzień od pobudki i patrzenia w kochającą twarz mojej matki". George Herbert dodaje do tego spostrzeżenie: "Jedna dobra matka warta jest stu nauczycieli". Pamiętacie słowa sławnego pisarza o matce? Piszcie! Nie wahajcie się też dodawać inne przykłady relacji literatów z matkami. Drodzy Bracia i Siostry! Wiele razy dane nam było widzieć matkę z małym dzieckiem. Matkę, która karmi, przewija, uczy chodzić, prowadzi za rękę i chroni dziecko przed niebezpieczeństwem. Czasem jednak dziecko wyrywa się z bezpiecznych rąk matki i biegnie przed siebie, ucieka. Kiedy jednak zauważy niebezpieczeństwo, to zawsze chroni się tam, gdzie czuje się bezpieczne, czyli w ramiona matki. Słowo Boże, które słyszymy w dzisiejsze święto łączy w sobie nieposłuszeństwo pierwszych ludzi w Ogrodzie Eden (por. Rdz 3, i posłuszeństwo Maryi aż po krzyż. Łączy zapowiedź daną przez Boga po nieposłuszeństwie człowieka i realizacje planów zbawienia poprzez posłuszeństwo Maryi, Jej wypowiedziane „tak”. Słowo Boże łączy nie słuchanie słów Boga, które pierwszych ludzi doprowadziło do tragedii grzechu pierworodnego oraz posłuszeństwo słowom Jezusa, jakie widać u Jego uczniów, kiedy wraz z Maryją trwają na modlitwie w Wieczerniku, oczekując obietnicy Ducha Świętego (por. Dz 1,12-14). Wreszcie to Słowo łączy ze sobą rozmowę Boga, która odbywa On z człowiekiem: pierwszymi ludźmi, którzy chcą zrzucić odpowiedzialność za swój własny grzech na drugą osobę i testament z wysokości Chrystusowego Krzyża, który zostaje natychmiast przyjęty i zrealizowany przez Maryję i Umiłowanego Ucznia, Jana (por. J 19,25-27). Drodzy Bracia i Siostry! Maryja przez zgodę na Boży plan zbawienia stałą się Matką Syna Bożego, a ofiarowana wszystkim uczniom Jezusa z wysokości krzyża i modląca się z uczniami w Wieczerniku o dar Ducha Świętego, stałą się prawdziwie Matką rodzącego się Kościoła. To, co zrobił Jezus, z wysokości krzyża świadczy o Jego miłości zarówno do Matki – Maryi, jak i Ucznia – Jana. Jednak obecność Maryi u stóp Chrystusowego krzyża to nie tylko kwestia fizycznej obecności, ale znak pełnego zaangażowania się w dzieło zbawienia, dzieło Bożego Syna. Jezus, który na drzewie krzyża doprowadził swoją ofiarę do końca, ofiaruje Maryi za syna swojego Umiłowanego Ucznia, a wraz z nim wszystkich swoich naśladowców. Ten moment przekazania Maryi uczniowi, to chwila Jej „konsekracji” na Matkę Kościoła. Nabiera to dla nas szczególnego znaczenia, kiedy w naszej parafii czekamy na poświęcenie naszego parafialnego kościoła. Ona tu jest stale obecna poprzez Jej wizerunki, obecne w bocznym ołtarzu naszej świątyni. Drodzy Bracia i Siostry! Maryja, jako Matka Kościoła, rodzi w uczniach Jezusa Chrystusa życie Boże, życie Jego łaski. Jezus, wiedząc czym jest matczyna miłość i jak jest człowiekowi potrzebna do prawidłowego rozwoju, daje uczniom swoją Matkę za ich Matkę. Jezus pragnął, by przez ten gest przekazania Maryi, w życiu duchowym Jego uczniów ta miłość była rzeczywiście obecna. By Maryja mogła wychowywać swoje dzieci do posłuszeństwa Bogu, do jedności z Jezusem Chrystusem i miłości wobec drugiego człowieka: braci i sióstr, także stworzonych na obraz i podobieństwo Boże. Jezus zaleca nam, swoim uczniom, z wysokości krzyża, abyśmy wobec Maryi zachowywali się jak wobec Matki czyli odwzajemniali Jej miłość wobec nas. Nie chodzi tu jednak o jakąś tam miłość, ale Jezus niejako mówi nam wprost: „Kochaj Ją tak, jak Ja Ją kochałem i kocham”. Tak właśnie rodzi się u stóp Chrystusowego krzyża, początek kultu maryjnego we wspólnocie wiary, wspólnocie Kościoła. Kiedy słyszymy słowa Ewangelii: „I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”, to widzimy że Umiłowany Uczeń natychmiast wypełnia testament Jezusa z krzyża, wypełnia Jego wolę zabierając Maryję do siebie, swoich codziennych spraw. Właśnie na mocy tego testamentu Jezusa, w naszym życiu, życiu uczniów Jezusa, tej obecności Maryi w naszej wierze nie może zabraknąć. Prawdę tę odkrył nawet ateista Ludwik Feuerbach, który obserwując z boku chrześcijaństwo, w swoim dziele „O istocie chrześcijaństwa” napisał: „Gdzie topnieje wiara w Matkę Bożą, tam również topnieje wiara w Syna Bożego i w Boga Ojca”. Drodzy Bracia i Siostry! Kiedy dziś przeżywamy święto Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła, danej nam uczniom Chrystusa z wysokości krzyża, trzeba zapytać samych siebie o to czy potrafię Maryję zabierać natychmiast do swoich spraw i jak godnie przyjąć Maryję do siebie, do swojego życia. Dziś Ewangelista Jan mówi nam, że uczeń natychmiast „wziął” Maryję. Tego greckiego słowa „ελαβεν” (czyt. elaben), kiedy św. Jan używa w odniesieniu do Jezusa, to chce wskazać Jego przyjęcie w zaufaniu i wierze, co oznacza zbudowanie na Nim całego swojego życia. W tym wypadku jeden jedyny raz słowo to użyte jest w odniesieniu do Maryi, by jak Jezusa również i Ją przyjąć w postawie zaufania i wiary do swojego domu i na Jej postawie służy Jezusowi budować swoje życie. Dziś trzeba nam zatem coraz bardziej docenić dar, który dał nam Jezus Chrystus z wysokości krzyża, gdy dał nam swoją Matkę za naszą Matkę, „konsekrując” Ją na Matkę Kościoła, wspólnoty wiary, która gromadzi się wokół Chrystusowego krzyża. Amen. Orędzie krzyża zawiera słowa wyrażające miłość Jezusa do Matki i umiłowanego ucznia, obecnych na Kalwarii podczas Jego męki. Św. Jan mówi w swojej Ewangelii, że „obok krzyża Jezusowego stała Matka Jego” (por. J 19,25). Kobieta stojąca pod krzyżem — prawdopodobnie od lat będąca wdową, teraz miała utracić i Syna. Była Ona do głębi wstrząśnięta tym, co oglądała w ciągu ostatnich dni męki, i tym, co odczuwała i przeczuwała stojąc obok krzyża. Jakże odmówić Jej prawa do płaczu i cierpienia? Chrześcijańska tradycja wczuła się w dramat tej Niewiasty pełnej godności, lecz z sercem rozdzieranym bólem, rozważa go i duchowo w nim uczestniczy: Stabat Mater dolorosa iuxta crucem lacrimosa, dum pendebat Filius. Obecność Maryi pod krzyżem to nie tylko kwestia „ciała i krwi”, nie tylko kwestia uczucia, bez wątpienia szlachetnego, lecz tylko ludzkiego. Ta obecność dowodzi również Jej pełnego, całkowitego zaangażowania w odkupieńczą ofiarę Syna. Maryja chciała uczestniczyć do końca w cierpieniach Jezusa, ponieważ nie odepchnęła miecza zapowiedzianego przez Symeona (por. Łk 2,35), lecz — razem z Chrystusem — przyjęła tajemniczy plan Ojca. Ona stała się pierwszą uczestniczką odkupieńczej ofiary i miała już na zawsze pozostać doskonałym wzorem dla tych, którzy bez wahania przyłączają się do tej ofiary. Z drugiej strony, macierzyńskie współcierpienie wyrażające się w Jej obecności pod krzyżem, pogłębiało dramat śmierci krzyżowej, tak bliski dramatom wielu rodzin, matek i dzieci połączonych poprzez śmierć po długich okresach rozłąki spowodowanej wymogami pracy, chorobą lub przemocą, stosowaną przez jednostki lub grupy. Jezus patrzący na Matkę, która stoi pod krzyżem, wspomina czasy Nazaretu, Kany, Jerozolimy. Być może wraca pamięcią do śmierci Józefa, myśli o swoim oddaleniu od Niej, o samotności, w której żyła w ostatnich latach i która teraz się pogłębi. Maryja rozważa wszystkie sprawy, które przez całe lata „zachowywała w sercu” (por. Łk 2, i które dopiero teraz, w perspektywie krzyża potrafi lepiej zrozumieć. W Jej sercu ból i wiara stapiają się w jedno. I oto Maryja dostrzega, że Jezus patrzy na Nią z wysokości krzyża i mówi do Niej. „Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój»” (J 19,26). Jest to dowód synowskiej czułości i przywiązania. Jezus nie chce, by Matka została sama. Na swoje miejsce daje Jej jako syna ucznia, o którym Maryja wie, że jest uczniem umiłowanym. W ten sposób Jezus powierza Maryi nowe macierzyństwo i prosi Ją, by traktowała Jana jak własnego syna. Jednakże uroczysta forma owego zawierzenia („Niewiasto, oto syn Twój”) i to, że dokonuje się ono w kulminacyjnym momencie dramatu krzyża, a także powaga i zwięzłość słów, które brzmią niemal jak formuła sakramentalna, pozwalają sądzić, że chodzi tu o coś więcej niż sprawy rodzinne i że fakt ten należy widzieć w perspektywie dzieła zbawienia, odkupieńczej misji, w której obok Syna Człowieczego uczestniczy Niewiasta — Maryja. Doprowadzając do końca to dzieło, Jezus prosi Maryję, by ostatecznie zaakceptowała ofiarę, którą On składa z siebie samego na zadośćuczynienie, uważając odtąd Jana za swojego syna. I tak Maryja za cenę matczynej ofiary otrzymuje to nowe macierzyństwo. Jednakże znaczenie owego synowskiego, pełnego mesjańskiej treści gestu posiada zakres o wiele szerszy, aniżeli osoba umiłowanego ucznia, danego Maryi jako syn. Jezus pragnie dać Maryi potomstwo o wiele liczniejsze, pragnie dla Niej ustanowić macierzyństwo, które obejmuje wszystkich, żyjących wówczas i w przyszłości, Jego naśladowców i uczniów. Gest Jezusa posiada zatem znaczenie symboliczne. Jest nie tylko gestem Syna zatroskanego o los Matki, ale gestem Odkupiciela świata, który powierza Maryi — „Niewieście” — rolę nowego macierzyństwa obejmującego wszystkich ludzi wezwanych do wspólnoty Kościoła. W tym więc momencie z wysokości krzyża Maryja zostaje ustanowiona, jak gdyby „konsekrowana” na Matkę Kościoła. Dar, który otrzymał Jan, a w nim wyznawcy Chrystusa i wszyscy ludzie, jest niejako dopełnieniem daru z samego siebie, który Jezus w chwili śmierci krzyżowej ofiarował ludzkości. Maryja i Jezus stanowią poniekąd „jedno” nie tylko dlatego, że są Matką i Synem „wedle ciała”, ale również dlatego, że Bóg w swoim przedwiecznym zamyśle widział ich, przeznaczył i umieścił razem w centrum dziejów zbawienia. Dlatego Jezus wie, że Maryja musi być włączona nie tylko w Jego ofiarę składaną Ojcu, ale i w Jego oddanie się ludziom. Maryja z kolei zachowuje postawę całkowitej harmonii z Synem w owym akcie ofiary i oddania, będącym niejako przedłużeniem fiat wypowiedzianego w chwili zwiastowania. Podczas swej męki Jezus został ogołocony ze wszystkiego. Na Kalwarii pozostała Mu tylko Matka. Ją także — w akcie najwyższego wyrzeczenia — dał światu, zanim swą misję dopełnił ofiarą z własnego życia. Jezus jest świadomy tego, że nadeszła chwila, w której się wszystko wypełni, jak mówi Ewangelista, jest „świadom, że już wszystko się dokonało” (J 19,28). I pragnie, by wśród tego, co się „dokonało”, znalazł się również dar Matki dla Kościoła i dla świata. Chodzi tu o macierzyństwo duchowe, które — zgodnie z chrześcijańską tradycją i nauką Kościoła — występuje w porządku łaski. Sobór Watykański II nazywa Maryję „matką w porządku łaski”. Jej macierzyństwo jest więc w swej istocie „nadprzyrodzone”, należy do sfery działania łaski, rodzi w człowieku życie Boże. Dlatego jest ono przedmiotem wiary, podobnie jak łaska, z którą jest związane, aczkolwiek nie wyklucza, a przeciwnie, pociąga za sobą całe bogactwo myśli i serdecznych uczuć nadziei, ufności i miłości, które wchodzą w zakres owego daru Chrystusa. Jezus, który wiedział, czym jest matczyna miłość Maryi, pragnął, by także w duchowym życiu Jego uczniów obecna była radość płynąca z owej miłości, stanowiącej element więzi z Nim samym. Chodzi więc o to, by widzieć w Maryi Matkę i traktować Ją jak Matkę — pozwolić Jej się wychowywać do prawdziwego posłuszeństwa Bogu, do prawdziwej jedności z Chrystusem i do prawdziwej miłości bliźniego. Również ten aspekt więzi z Maryją można odczytać w przesłaniu krzyża. Bowiem jak mówi Ewangelista, Jezus „następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja»” (J 19,27). Chrystus wyraźnie zaleca uczniowi, by zachowywał się wobec Maryi tak, jak syn wobec matki. By Jej macierzyńską miłość odwzajemniał swoją miłością synowską. Skoro uczeń zastępuje Maryi Jezusa, musi Ją naprawdę miłować jak rodzoną matkę. To tak, jakby Jezus mu powiedział: „Kochaj Ją tak, jak Ja Ją kochałem”. A skoro Jezus widzi w owym uczniu przedstawiciela wszystkich ludzi, którym pozostawia swój testament miłości, to wezwanie do miłowania Maryi jako własnej matki odnosi się do wszystkich. Krótko mówiąc, te słowa Jezusa dają początek maryjnemu kultowi Kościoła. Jezus za pośrednictwem Jana oznajmia Kościołowi, że chce, by każdy z Jego uczniów darzył Maryję szczerym synowskim uczuciem, jako Matkę otrzymaną od Niego. Słowa wypowiedziane przez Jezusa w chwili konania ukazują znaczenie kultu maryjnego, który istnieje w Kościele od początku. Na zakończenie Ewangelista mówi: „I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,27). Znaczy to, że natychmiast wypełnił on wolę Jezusa. Przyjął Maryję do siebie: w tym momencie — przyjmując Maryję do swego domu — okazał Jej synowską miłość, otoczył opieką, ofiarował Jej możliwość skupienia i spokoju w oczekiwaniu na ponowne połączenie się z Synem, pomagał Jej w pełnieniu zadań wynikających z Jej roli wobec powstającego Kościoła, zarówno w dniu Pięćdziesiątnicy, jak w późniejszych latach. Postawa Jana wobec Maryi jest wypełnieniem ostatniej woli Jezusa, ale posiada także znaczenie symboliczne dla każdego z uczniów Chrystusa, wezwanych do przyjęcia Maryi do siebie i dania Jej miejsca we własnym życiu. Bowiem na mocy słów konającego Jezusa, w życiu żadnego chrześcijanina nie może zabraknąć specjalnego „miejsca” dla Maryi, musi się Ona znaleźć w każdym życiu. Na zakończenie tych rozważań w ramach katechez o orędziu krzyża pragnę zachęcić wszystkich do zastanowienia się nad tym, jak przyjąć Maryję do siebie, do swojego życia, a równocześnie zwracam się do wszystkich z wezwaniem, by coraz bardziej starali się docenić dar, który uczynił nam Jezus Chrystus, Matkę swoją dając nam za matkę. Jestem w związku od kilku lat. Planujemy ślub i założenie rodziny. Jesteśmy wykształceni, a on ma bardzo wysokie stanowisko. Ma silny charakter i ogólnie jest bardzo męski. Nie jest to typ słabego, maminsynka. Jakiś czas temu partner powiedział mi, że zawsze, kiedy przebywa w domu rodzinnym, śpi ze swoja matką. Zaprzeczył, kiedy zapytałam, czy uprawiają seks, ale przytula się do niej i kładzie na nią nogę tak, jak to robi, kiedy śpi ze mną. Ta sytuacja trwa od zawsze, on od zawsze z nią spał i nie zamierza przestać. Kiedy próbowałam z nim o tym rozmawiać, wytłumaczyć, wpadł w szał i kazał mi wyjść z mieszkania. Każda próba rozmowy na ten temat bardzo źle się kończy. Nie panuje nad sobą, jest bardzo nerwowy, nie poznaję go wtedy. Zakazał mi nawet o tym wspominać, a kiedy spróbuję, to nie odzywa się do mnie nawet przez kilka dni. On uważa, że to jest normalne, i nie widzi w tym niczego złego, bo jak mówi "to jest moja mama". Sądzi, że to ja mam problem i że nie mam prawa tego komentować ani próbować zmieniać, jako że nie znam jego relacji z matką. Domaga się, abym zaakceptowała tę sytuację. Jego matka ma nad nim kontrolę. On się jej słucha i traktuje jak świętość. Ja jestem na drugim miejscu. Do tego przestał uprawiać ze mną seks. Praktycznie od roku się nie kochaliśmy. Kiedy próbuję go dotknąć, odwraca się i zwija do pozycji embrionalnej. Ogólnie jest czuły, często mnie przytula i całuje, ale na tym się kończy. Każda próba rozmowy o tym problemie kończy się kłótnią. On nie chce iść do lekarza, uważa, że problem sam zniknie i tak mi mówi od roku. Jakoś mam przeczucie, że oba problemy są ze sobą powiązane. Jestem załamana całą sytuacją. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Brakuje mi też bardzo zbliżeń intymnych, a dodatkowo moja samoocena bardzo spadła. Czuję się niechciana i nieatrakcyjna. Bardzo proszę o pomoc. Czy jest jakieś psychologiczne wytłumaczenie tego problemu? Jak mam się zachowywać w takiej sytuacji? Jak mam z nim rozmawiać i co mam w ogóle zrobić? To poruszająca i nader przykra sprawa. Oczywiście, z seksuologicznego punktu widzenia sytuacja, iż dojrzały mężczyzna śpi w jednym łóżku z matką nie jest - używając ostrożnego języka - typowa. Obawiam się, iż Twoje podejrzenia o istnienie relacji seksualnej między Twoim partnerem a jego matką są uzasadnione. W zasadzie nie ma znaczenia, czy tak było tylko w przeszłości, czy jest tak nadal. Z psychologicznego punktu widzenia ma znaczenie, iż ich tajemnica jest trwałą barierą między nim a Tobą. Jego irytacja i cały zespół reakcji na próbę rozmowy na ten temat świadczą, iż ten ich świat jest hermetyczny, a Ty jesteś satelitą, która wokół niego krąży. Zanik seksu przez tak długi czas jest oczywistym dowodem na to, iż Wasza relacja jest skazana na niepowodzenie. Bez głębokiej psychoterapii - trwającej lata - partner nie zmieni się; będziesz - najwyżej okresowo akceptowanym - dodatkiem do ich związku. Bardzo mi przykro; pozdrawiam z całej mocy. Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta

kochałem się z własną matką